Jednym z ważniejszych punktów na trasie, jakie sobie obrałem, był rejs promem z Azerbejdżanu do Kazachstanu. To własnie po drugiej stronie tego największego jeziora na swiecie zaczyna się dla mnie Azja centralna.
Wielka niewiadoma i ogromna dezinformacja. Gdzie kupić bilet? Kiedy prom przypłynie i kiedy wypłynie? Czy zdąże przed końcem wizy?

Problemy, ceny, porady
Planowanie podróży z uwzględnieniem tego rejsu jest bardzo skomplikowane. Przede wszystkim dlatego, że nikt nie wie, kiedy prom przypłynie i odpłynie. Na dodatek moja wiza na pobyt w Azerbejdżanie ważna była tylko 14 dni i nie miałem możliwości jej przedłużenia (chyba że płacąc 500$ kary za każdy dodatkowy dzień). Tak więc dla bezpieczeństwa 7 dni zarezerwowałem na Baku i czekanie na prom.


Sporo osób ostrzegało mnie przed komplikacjami związanymi z promem, a ja nie do końca rozumiałem, skąd to wszystko siębierze. Dopiero po kilku dniach orientowania się w temacie trochę się to wyjasniło. Oto kilka czynników, które wpływaja na brak rozkładu rejsów:
– prom wypłynie dopiero wtedy, kiedy zostanie całkowicie załadowany towarem
– prom kursuje między Baku a Aktau i Baku a jakimś miastem w Turkmenistanie. Nie wiadomo, gdzie będzie następny rejs (prom przypływa np z Turkmenistanu i dopiero wtedy w porcie zapada decyzja, czy kolejny rejs będzie do Aktau, czy z powrotem do Turkmenistanu)
– ponieważ prom nie należy do największych, jest mniej odporny na warunki atmosferyczne. Stąd silny wiatr może opóźnic rejs zatrzymując statek w porcie lub na redzie
– rzekomo w porcie w Baku nie posiadają informacji o tym, czy prom z drugiego portu już wypłynął i płynie w stronę Baku (w co nie wierzę, bo raz udało mi się wyciągnać te informacje od kobiety sprzedającej bilety)
Z tych właśnie powodów całość jest trochę skomplikowana. Ale ostatecznie nie było najgorzej.

Pierwszym problemem było znalezienie kasy bieltowej. W internecie jest sporo informacji na ten temat, ale jak się okazało, żadna z nich nie jest aktualna. Teraz kasa biletowa znajduje się w porcie, z którego odpływa prom (a nie jak wcześniej, na Ro-Ro terminal 10 km od centrum). Tam należy codziennie (albo częściej) pytać o prom. Pracująca tam kobieta udzieli kilku podstawowych informacji (tylko j. rosyjski), ale na każde pytanie związane z terminem odpłynięcia odpowie, ze nie wie 🙂 Dobrze wziąć od niej numer i dzwonić 2 razy dziennie. (numer do kasy: +994 12 4477314). Warto też podejść “na bezczela” jak najdalej się da wgłab portu i tam wypytać o to, kiedy będzie prom.
Bilet kosztuje 95MNT (ok 380zl). Rejs teoretycznie trwa 24h. Prom nie jest promem pazażerskim i dla pasażerów dostępna jest tylko jedna (moze 2?) kajuta 4 osobowa. Jeśli się nie załapiemy, śpimy w pomieszczeniu wspólnym na kanapach lub podłodze.
Na promie
Ostatecznie po kilku dniach oczekiwania udało mi się wejść na prom 2 dni przed końcem wizy. Na szczęście nie było zbyt wielu pasażerow – było nas 8, z czego 4 spało w swoich pomieszczeniach w wagonach, które transportowali przez morze. Więc udało mi się dostać miejsce w kajucie (swoją drogą śpiący z nami gruzin miał problemy z chrapaniem; zatyczki do uszu albo muzyka w uszach sa niezbędne).
Po kilku godzinach na promie w końcu wyruszyliśmy( piątek ok godz 18). Niestety tylko po to, by zwolnić miejsce w porcie. Z powodu “sztormu” musieliśmy czekać na redzie przynajmniej do rana.


Poza załogą na promie był francuz Raphael, którego poznałem w Baku, trzech azerów i trzech gruzinów. Ci ostatni już chwilę po poznaniu się z nami zaprosili nas na poczęstunek, czaczę i wino 🙂 Klasyka.
Moje zapasy jedzenia na czas rejsu to kiełbasa, chleb i kilka zupek chińskich. A, i 3 piwa. Na szczęście prom zapewnia podstawowe 3 posiłki – na szczęście, bo jak się okazało, nasz rejs wydluzył się ostatecznie do 70 godzin.
Cieszę się, że rejs trwał aż tak długo. Można było w spokoju odpocząć i pogapić się na morze. W wolnych chwilach, pomiędzy siedzeniem na lewej i na prawej burcie, grało się w narda (lokalna wersja backagammona, a w Polsce podobno znana jako tryktrak…). Wielu podczas rejsu zajętych było skubaniem słonecznika, czas wypełniały też rozmowy o polityce oraz o zatykającym się kiblu pokładowym.
W niedzielę około południa byliśmy już u brzegu Kazachstanu. Tu jednak znów przyszło nam czekać na redzie, ponieważ nie było miejsca w porcie – i tak właśnie staliśmy w miejscu kolejne kilkanaście godzin. Ostatecznie na ląd zeszliśmy w poniedziałek przed południem. Azja centralna czeka! 🙂
Przydatne informacje, dobry wpis. Dzięki serdeczne.