I stalo sie – wjechalem do Chin. Inny jezyk, inne pismo inni ludzie – zupelnie inna kultura. Od poprzedniej wizyty w Chinach troche minelo i musze uczyc sie zycia w tych realiach od nowa.
Do Chin wjechalem przejsciem granicznym w Khorgos. Nie bylo wiekszego problemu, bo w przeciwienstwie do tego, co bylo 4 lata temu, bagaz zostal sprawdzony bardzo pobieznie. Wymiana waluty zaraz za granica i jestem w Chinach. I od razu odzyly wspomnienia, zaczalem przypominac sobie co mi sie tutaj podobalo, a co denerwowalo. Pierwsze co zrobilem, to udalem sie na dworzec autobusowy wypytac o bilety do Urumqi. Oczywiscie nikt nie potrafi powiedziec ani slowa w zadnym jezyku, poza chinskim. Welcome to China! 🙂
Majac dowiadczenia z wczesniejszgo pobytu wyciagnalem notes, napisalem date, powiedzialem dokad chce jechac (Urumczi) i zaczalem gestytulowac pokazujac najpierw na zegarek (czyli “prosze mi powiedziec,o ktorej odjezdza autobus?”), a pozniej trzec kciukuiem o palec wskazujacy ruchem majacym wyrazac pytanie “a bilet ile kosztuje?”. Po czym wyciagnalem 120 yuanow i mialem bilet na autobus sypialny do Urumczi.
Tak wlasnie wygladac bedzie kolejne pare tygodni. Teraz, po kilku dniach, jestem juz przyzwyczajony i znowu nabralem pewnej wprawy w porozumiewaniu sie z ludzmi. W razie czego wiem, jak nazywa sie kawiarenka internetowa (wan ba) i wiem, jakimi krzaczkami jest opisana: “dwa krzyzyki i stoliczek szkolny”.
Plan na najblizsze dni – udac sie do Urumczu, zaaklimatyzowac, byc moze wycieczka po okolicy i przejazd dalej, do centralnej czesci Chin
A więc znów jesteś w Chinach w ważnej chwili, jak nie olimpiada to wybory, ponoć ważniejsze niż w USA.
Od poczatku pobytu zastanawialem sie, dlaczego poczta googlowska mi tak powoli dziala. I sie wyjasnilo – podobno wlasnie w zwiazku ze zjazdem partii zwiekszyli kontrole internetu i ma to wplyw np na polaczenia z serwerami pocztowymi 🙂