Jednym z najważniejszych aspektów podróżowania jest dla mnie kontakt z miejscowymi ludźmi, możliwość zjedzenia z nimi posiłku, skorzystania z gościny w ich domach i obserwacja ich codziennego życia. Im bardziej ich zwyczaje różnią się od naszych – tym lepiej i ciekawiej. Ponieważ Yunnan jest prowincją o bardzo dużym zróżnicowaniu etnicznym, nie było na co narzekać.
Ten wpis jest kontynuacją poprzedniego artykułu.
Podróż w czasie
Dziś, gdy w centrum Krakowa zobaczymy kogoś w tradycyjnym stroju góralskim, w klasycznych, wąskich portkach, w białej koszuli, kamizelce i kapeluszu, prawdopodobnie będzie to pracownik jakiejś restauracji albo inny chwyt marketingowy. Również inne stroje regionalne w Polsce ubierane są tylko z okazji świąt regionalnych lub festiwali folkowych. Czasy, gdy ludzie zakładali swoje tradycyjne stroje na co dzień, do pracy, do kościoła czy na zakupy – dawno już minęły.
Ale nie w Chinach. Nie w Yunnanie. W kolejkach na dworcu kolejowym w Kunmingu można spotkać młodzież ubraną w kolorowe t-shirty i luźne spodnie, starszych ludzi w ciemnych garniturach, a wśród nich wyróżniających się czerwonymi, niebieskimi, różowymi czy żółtymi kolorami ludność różnych okolicznych plemion. Nikt nie zwraca na nich szczególnej uwagi – jest to tu najzupełniej normalne. W wiosce, gdzie wszyscy chodzą ubrani w ten sposób, nie ma się wrażenia przebywania w cyrku dla turystów, wrażenia sztuczności i fałszu.
Ciekawe, że jeżeli wioska jest zamieszkiwana np. przez ludność Miao, to ludność ta stanowi przytłaczającą większość. Mówię tutaj głównie o wioskach położonych z dala od głównych dróg, do których dojazd często jest możliwy tylko jedną, błotnistą, górską drogą. My minęliśmy m.in. wioski Hani, Miao, oczywiście Han (czyli głównej grupy w Chinach) oraz kilku innych, nie wiemy jednak jakich. Najlepiej wspominam ludność Miao, bo to u nich najczęściej gościliśmy, oni głównie zapraszali nas na poczęstunek swoich domów.
Wioska jest jednym organizmem, ludzie żyją w nich jak jedna wielka rodzina. Jest to chyba jakiś element tradycji, że wioska jest jednością, bo wioski często bardzo się różniły – w jednej ludzie unikali patrzenia na nas, nie odpowiadali na powitanie, zdarzyło się nawet, że kobiety przegoniły nas jak złych duchów. Ale już sąsiednia wioska od początku do końca była uśmiechnięta, kilkukrotnie częstowali nas owocami. Chętnie pozowali do zdjęć, nawet kobiety, co nie zawsze jest tutaj tak łatwe. Często było też tak, że każda wioska miała własny schemat budowania domów i wszystkie w danej wiosce wyglądały tak samo.
Różnice dotyczyły też języka. Opinię tę opieram na tym, że jak nauczyliśmy się mówić “dzień dobry” w języku Miao i byliśmy rozumiani w jednej wiosce, w wiosce kilka kilometrów dalej już nikt nas nie rozumiał – tu już mówiono trochę inaczej. Nie wszyscy też rozumieli język chiński, często ludzie mówili wyłącznie w swoim języku.
Warunki życia były różne. Zazwyczaj domy nie posiadają toalet, jest jedna wspólna dla kilku gospodarstw. Wieczorami ludzie palą małe ogniska w pokojach, przed telewizorami. Siedzą wówczas dookoła, skubią słonecznik, rozmawiają i oglądają tandetny chiński serial w telewizji.
Fauna tropików
Im dalej na południe, tym większe pająki spotykaliśmy na drzewach. Różnokolorowe, czarno-czerwone, czarno-zielone, żółte. Największe jakie widzieliśmy miały ok 15 cm. Czy były jadowite – nie wiemy. Ale duże prawdopodobieństwo, że węże są. Przy trasie kolei widzieliśmy kilka mniejszych, około metrowej długości.Te wydawały się niegroźne w porównaniu z wężem, którego widzieliśmy na drodze asfaltowej. Wąż, został obrzucony kamieniami przez Chińczyków, którzy zatrzymali motory by go upolować i ostatecznie schwytany przez jednego z nich. Ten już wyglądał groźniej, zwłaszcza gdy rozłożył kaptur, jak kobra (a może to była kobra?).
Jak zostać Beatlesem?
Trzech obcokrajowców wychodzących z lasu i wkraczających do wioski budzi spore zainteresowanie. A już hitem było, gdy Francuzi wyciągali artykuł z jednej z chińskich gazet, który opowiadał o ich czteroletniej pieszej wędrowce do Chin. Wtedy dopiero się zaczynało – gratulacje, zdjęcia, może kieliszek?
Nasza wędrówka budziła zainteresowanie nie tylko cywilów, ale również policji. Raz, gdy nas zatrzymano i legitymowano, pytając skąd, dokąd, po co, dlaczego itd, skończyło się na wspólnych zdjęciach, uściskach dłoni, gratulacjach – po tym, jak zobaczyli artykuł w gazecie 🙂 Podobnie innym razem, gdy nieświadomie ominęliśmy posterunek kontrolny przy głównej drodze. Policjanci podjechali po nas taksówką, zawieźli na posterunek, spisali dane… a później dostaliśmy obiad, piwo i kiść bananów 😉
Najdziwniejsza była jednak historia podczas odpoczynku w miasteczku. Siedzieliśmy zajadając mandarynki, przy stole obok siedziały 2 dziewczyny, co chwile na nas zerkały i chowały się za książkami z nieśmiałym uśmiechem, coś tam sobie mrucząc po chińsku i chichocząc.
W pewnym momencie podeszła do nas jakaś inna dziewczyna, spytała Killiana o coś po chińsku, ten odpowiedział. W tym czasie dziewczyny zrobiły wielkie oczy i ze zdziwieniem spytały:
– To wy wszystko rozumiecie?
Killian odpowiedział, że tak (chociaż nie rozumieliśmy). Wtedy spojrzały na siebie i wydały wielki, długi i głośny pisk i zaczęły tupać nogami. Jeśli ktoś widział reakcje nastolatek na widok Beatlesów w latach sześćdziesiątych, to wie, o czym mówię 🙂
Podsumowanie
Kolejny trekking, kolejna przygoda. Ale też coś więcej. Są jeszcze miejsca na ziemi, gdzie ludzie żyją zgodnie ze swoimi zwyczajami, gdzie nie ma wpływu zachodniego stylu życia. Są jeszcze miejsca, gdzie zachowały się tradycyjne stroje i gdzie sąsiednie wioski mówią różnymi językami.
Piesza wędrówka daje możliwość zbliżenia się do nich poprzez wzbudzenie ich zaufania i być może pewnego rodzaju podziwu. To możliwość spokojnego przyjrzenia się obcemu nam życiu. Jest to też możliwość obcowania z naturą, rozbijania namiotów wśród egzotycznych drzew, przy ukrytym w lesie wodospadzie, czy też na wzgórzu z pięknym widokiem na okolice. To jest jeden z najlepszych sposobów, na poznanie obcego kraju. I dlatego wiem, że wkrótce zrobię to ponownie.
Odrywasz mnie od pracy, zaczęłam czytać od Gruzji, a tu proszę Chiny! Wspaniale opisujesz, wspaniale robisz zdjęcia. Szerokości! ;))