Na samym poludniu Laosu, tuz przy granicy z Kambodza, rzeka Mekong rozlewajac sie szeroko po dolinie tworzy miejsce, ktore (wedlug nazwy) ma okolo 4 tysiecy wysp. Domek nad rzeka, hamak i spokoj to wszystko, czego potrzebowalem po wczesniejszym kilkudniowym trekkingu. I to wszystko odnalazlem wlasnie tam.
Kraina Czterech Tysiecy Wysp
Do Si Phan Don, czyli, doslownie tlumaczac, Czterech Tysiecy Wysp, dojechalem autobusem lokalnym. Autobusy, ktore kursuja na krotszych trasach w Laosie, czesto wygladaja jak ciezarowka, ktora “na pace” ma przygotowanych kilka lawek przykrytych dachem. Bagaz laduje na dachu, a my jedziemy przez kraj siedzac na przewiewnej pace.
Cztery tysiace wysp to miejsce dosc turystyczne, moze nawet bardzo. Ale mimo wszystko jest spokojnie i przyjemnie. Ja udalem sie na wyspe Don Det, jednak zamiast zakwaterowac sie w najwiekszym skupisku turystow, wybralem tereny mniej obwarowane hostelami i guesthouse’ami. To, co znalazlem, to mala restauracyjka i kilka niewielkich domkow polozonych nad sama rzeka i zwroconych w strone wschodzacego slonca. Przed kazdym domkiem byly rozwieszone hamaki, miejsce bylo wiec idealne do odpoczynku i ogladania wschodu slonca nad Mekongiem.
Tak tez robilem. Na Czterech Tysiacach Wysp spedzilem 3 dni, glownie wylegujac sie w hamaku, czytajac ksiazki i popijajac na przemian owocowe shake’i i beerlao. Wieczorami szedlem na druga strone wyspy, gdzie z kolei ogladalem zachody slonca. Gdy bylo za goraco, wchodzilem ochlodzic sie i poplywac do rzeki.
Co mozna robic na Si Phan Don? Poza wylegiwaniem sie w hamaku i podjadaniem lokalnych potraw, niewiele. Ale wlasnie o to chodzi. Jest mozliwosc wynajecia skutera, roweru, wykupienia wycieczek po rzece, wyplyniecia na ryby i wiele innych. Ale dla mnie wylegiwanie sie i odpoczynek byly wystarczajace. Tego mi brakowalo bo trekkingu przez suchy Plaskowyz Bolaven. I chociaz wycieczke rowerowa po wyspach tez sobie zrobilem, to jednak najlepszy w tym wszystkim byl relaks w hamaku 🙂
Swiatynie Wat Phu
Zanim z Si Phan Don udalem sie na polnoc Laosu, chcialem zobaczyc jeszcze jedno miejsce – swiatynie Wat Phu. Aktualnie juz nie tyle swiatynie, co ruiny calego kompleksu. Wzniesione przed wiekami przez Khmerow swiatynie przypominaja te najslynniejsze – Angkor Wat. W przewodniku porownywano je do siebie i wywnioskowalem, ze na zwiedzanie zarezerwuje caly dzien (skoro na Angkor ludzie rezerwuja nawet 2-3 dni).
Na miejscu okazalo sie jednak, ze kompleks nie jest az tak rozlegly. Na calosc w zupelnosci wystrczyly mi 2-3 godziny. Choc to juz ruiny, to jednak bardzo oddzialuja na wyobraznie i zmuszaja do jakiejs refleksji, moze nawet bardziej niz czynne swiatynie.
Ponizej zdjecia z Czterech Tysiecy Wysp i Wat Phu:
trzymam kciuki panie! Radek