Choć jestem już w Azerbejdżanie, chciałbym jeszcze powrócić na chwilę do tematu Gruzji i uzupełnić to, co pominąłem poprzednio.
Gruzini na drodze
Z naszego, europejskiego, punktu widzenia gruzini jeżdżą jak szaleni. Jazda “na trzeciego” to zjawisko powszechne, często byłem świadkiem próby (udanej) pójścia o krok dalej i jazdy “na czwartego”. Samochody trąbią nieustannie, wystraczy że ktoś jadący przed Gruzinem zwolni, natychmiast oddzywa się kilka klaksonów z samochodów za nim.
Samochodów też wydają się nie żałować. Nie ważne, czy są dziury, czy nie, trzeba jechać z dużą prędkością. Dystans z Tbilisi do Kazbegi, który w dużej części prowadzi po dziurawych, często polno-kamienistych drogach, pokonaliśmy samochodem terenowym z Polakami w 4-5h. Im, jadąc w 15 osob minibusem, zajmuje to 2,5 – 3 godziny.
Ten chaos na drodze znajduje swoje odbicie w stłuczkach – rozbite samochody, otarcia czy wgniecenia karoserii to rzecz normalna i nikt się tym nie przejmuje.
W dużym mieście ten system poruszania się po drodze sprawia rownież problemy pieszym. Kierowcy nie przejmują sięoznakowanymi przejściami dla pieszych ( których z resztą nie ma zbyt wiele) . Więc na drogach przejście przez ulice wygląda mniej więcej tak, że najpierw czekamy na lukę wśród samochodów jadących w jedną stronę, gdy się uda przechodzimy dalej i czekamy (na środku drogi pomiedzy jadącymi samochodami) aż znowu pojawi się luka, która będziemy mogli przejść dalej. Wymaga to trochę praktyki, ale ostatecznie można się do tego przyzwyczaić i nie jest tak źle, jak się wydaje. Co kraj to obyczaj 😉
Lech Kaczyński
Nie wiem, jak mogłem przeoczyć ten wątek w poprzednim wpisie. Sprawa związana z Gruzją, Lechem Kaczyńskim i Polską jest tu ciągle żywa. Nie wnikając w temat Lecha Kaczynskego jako członka polskiej sceny politycznej i unikając pochwał lub krytyki, opiszę to, z czym siętu zetknąłem. Nie jest to zatem moja osobista opinia, ale raczej obiektywne przedstawienie tego, co tu usłyszałem.
W 2008 roku sytuacja między Rosją o Gruzją stawała się coraz bardziej napięta i groziła atakiem Rosji na Gruzję. Gruzja, kraj przecież niewielki, nie miał w walce z Rosja wielkich szans. Sytuacja zaczęła się robić poważna. Wtedy własnie Lech Kaczyński zorganizował w Gruzji spotkanie prezydentow, by zwrócić uwagę świata na tamtejszy problem i wyrazić solidarność z Gruzją. Jak twierdzą Gruzini, to własnie dało im czas, na przygotowanie obrony oraz zasygnalizowało światu o trudnej sytuacji Gruzji. Przez to najazd sił rosyjskich ograniczył się do niewielkiego obszaru i stosunkowo niewielkich zniszczeń. Kto wie, co by było, gdyby nie to.
O tym wiedzą tutaj wszyscy i tak własnie mi to przedstawiali. Ten ruch L. Kaczyńskiego miał ogromny wpływ na stosunki polsko-gruzińskie. Gruzini uważają nas za swoich przyjaciół; polacy są tu bardzo lubiani.
Dla nich sprawa śmierci L. Kaczynskiego jest oczywista. “Ruskie ubili”.
Niektórzy komentują to mocnymi słowami, inni tylko wzdychają “ot, polityka…”. Co ciekawe, dokładnie z takimi samymi opiniami spotkałem się w wcześniej Bułgarii, a teraz tutaj, w Azerbejdżanie. Dość często pada pytanie o L. Kaczyńskiego, po czym zawsze pada podsumowanie, że “Ruskie ubili”.
Gruzini pamiętają o tym i już teraz w wielu miastach można spotkać ulice nazwane ku pamięci Lecha i Marii Kaczyńskich (Tbilisi, Batumi). Tabliczkę w podobnej intencji widziałem rownież w stacji pod szczytem Kazbeka.