Zjeść robaka. Albo żabę. Pić sok z z trzciny cukrowej na ławce wśród szklanych wieżowców. Kupić mp3? mp4? A może mp5 lub mp6 (bo i takie tu były)? Znaleźć ślady europejskie w mieście-symbolu nowoczesnych Chin. Guanghzou, bardziej znane przez europejczyków jako Kanton, jest interesującym miejscem. Odebraliśmy je jako miłe połączenie rozwijających się Chin z zabytkowymi dzielnicami i tradycyjną kuchnią. Spędziliśmy tam tylko jeden dzień, ale i tak zobaczyliśmy wiele.
Kanton wyrósł na handlu z portugalczykami i brytyjczykami. Wpływy europejskie najbardziej widoczne są na wyspie Shamian, gdzie w wyjątkowo dobrym stanie zachowały się budynki typowe dla naszej kultury. Rónież okolica wyspy jest bardzo ciekawa:
Z jednej strony targ, na którym kupić można jedne z najbardziej egoztycnzych rzeczy, gotowe do przyrządzenia i zjedzenia. Przeróżne grzyby, owoce morza wszelkiego, płazy, rogi jelenia w plasterkach itd. Podobno mięso takie, jak np małpie nie jest tutaj czymś wyjątkowym, a niektóre źródła podają, że czasem można tu znaleźć coś naprawdę “oryginalnego”, np. łapę tygrysa. Rząd podobno stara się walczyćz tymi najbardziej “wyszukanymi” produktami. Tak czy inaczej, jeśli złożymy to wszystko w całość, otrzymamy obraz upodobań kulinarnych kantończyków.
Tuż za targiem zaczyna się dzielnica wielkich domów handlowych., gdzie przedmiotem handlu jest przeróżna elektronika, oczywiście, głownie ta chińska. Taki dom handlowy to nie jeden wielki sklep, ale setki małych stoisk, z których każde należy do kogoś innego. Takie markety stoją jeden obok drugiego, każdy specjalizuje sięw czymś, np w jednym są telefony i akcesoria, w drugim sprzęt rtv, w innym sprzęt foto itd.Oto, jak wyglądał zakup karty pamięci do aparatu:
– Ile kosztuje karta SD?
– A ile chcecie? 100? 1000?
– Eee… jedną.
Tutaj towar idzie w dziesiątkach w naprawdę dużych ilościach.
Każde stoisko ma wyiary ok 3x5m, a w nim pólki wypełnione towarem. Sprzedawca często zajmuje się kompletowaniem zestawów gotowych do sprzedaży. On kupuje z fabryki towar w wielkich ilościach, a póżniej na swoim stoisku składa to w jednąpaczkę. Np kupuje 1000 odtwarzaczy mp3, 1000 kart pamięci, 1000 słuchawek, drukuje tyleż kopii instrukcji obsługi i pakuje razem.
Jadąc do Kantonu bardzo chciałem sprobować kuchni, która jest trochespecyficzna. Od dawna miałęm ochotę na robaki z grilla i liczyłem na to, że tutaj będę mógł w końcu tego spróbować. Niestety, nie znalazłem tego nigdzie, być może szukałem w złym miejscu, a może to nie sezon? Ostatecznie skończyło sięna zwyczajnym talerzu pełnym krabów.
Kanton w Chinach wyróżnia się również językiem. Dla większości kantończykó to język kantoński jest głównym językiem (a nie mandaryński jak w reszcie Chin). Ja to odczułem na początu, gdy pytałęm, gdzie jets toaleta. Zazwyczja to pytanie byłą rozumiane od razu i beż żadnych prioblemó. Tutaj, na przedmieściach kantonu trwało to chwilę, zanim jeden z trzech słuchających mnie osób zrozumiał, że szukam toalety. Na szczęście tutaj już język angielski jest dużo bardziej popualrny i czasami można było w ten sposób sie porozumieć.
Jeden dzień w Kantonie spędziliśmy bardzo przyjemnie. Miło krążyło się po wąskich uliczkach w centrum i kawałek dalej, gdzie mieszkają i pracują kantończycy – jest w tym wszystkim jakiś urok.
Przepiękne zdjęcia i opisy ,niesamowita przygoda. Z niecierpliwością czekam na każdy nowy wpis.
Czy myślał pan że ta wyprawa potrwa tak długo , że to już drugie święta poza domem i rodziną?
Życzę wspaniałej podróży , niesamowitych przygód i dotarcia do celu (bo chyba jest już bliżej niż dalej). Pozdrawiam ciepło (bo u nas zima).