Dopiero dziś mam dostęp do internetu, więc postaram się uzupełnić bloga o opis ostatnich dni. Tym razem jest możliwość używania polskich znaków 😉
Pierwsze 3 dni w Kazachstanie spędziłem w miejscu, w którym tak naprawdę nic ciekawego do zobaczenia nie ma – w Aktau. Ponieważ jednak miałem możliwość skorzystania z CouchSurfingu, zostałem, aby zebrać trochę informacji o Kazachstanie i przygotować się do dalszej drogi.
Obowiązek meldunkowy
W niektórych krajach postsowieckich obowiązek meldunkwoy istnieje do dzisiaj. Nie dość, że istnieje, to jeszcze jest przestrzegany 😉 Więc i my (w Aktau zostałem razem z Raphaelem) musieliśmy tego dokonać zaraz po przyjeździe. Paszport oddany: przyjdźcie za 3 godziny. Po 3 godzinach paszport nadal nie jest gotowy, bo “nie ma naczelnika i bedzie jutro”. W związku z tym polecono nam, żeby lepiej nie wychodzić nigdzie wieczorem, bo paszport musi zostac w urzędzie, a bez niego bedziemy mieli probemy. I już 5 minut po wyjściu z urzędu zatrzymał nas patrol policji. Zawartość kieszeni sprawdzona, portfela też. A skąd?A dokąd? A dlaczego? Na tym się na szczęście skończyło. Paszport odebraliśmy następnego dnia z wlepioną karteczką, że do końca ważności wizy mamy meldunek na terenie Kazachstanu (ale jak gdzies bedziemy dłużej niż 5 dni, należy to zgłosić 🙂 )
Aktau
Napisałem, że w tym mieście nic ciekawego do zobaczenia nie ma.
Bo nie ma 🙂
Miasto zostało zbudowane w latach 50-60, więc samo liczy sobie niewiele ponad 50 lat. Jest to jeden wielki zbiór blokowisk, nic wiecej. Najciekawszym miejscem jest tutaj plaża, na której grasują…
Wandale
…czyli bandy krów, które chodzą po plaży i wywalają kosze na śmieci, jeden po drugim, a nastpępnie grzebią w nich w poszukwianiu jedzenia. Oczywiście wszystko to rozwiewa później wiatr po całej okolicy. Zagadka latających kolorowych reklamówek i porozrzucanych butelek po kokakoli zostałą rozwiązana.
Tam, gdzie banda wandali nie dotarła, jest całkiem przyjemnie. Plaża piaszczysta, woda czysta, cisza i spokój.
Timur
Tak ma na imię nasz gospodarz, w którego domu mieliśmy przyjemność pomieszkiwać przez kilka dni. Timur to rodowity Kazach o świetnym poczuciu humoru i ciągłym uśmiechu na twarzy. Mieszkając u niego mieliśmy okazję spróbować róźnych lokalnych potraw sporządanych przez jego rodzinę. Najciekawszym było chyba beszbarmak (БЕСБАРМАК, pol “pięć palcy”). To danie składające się z mięsa (w naszym akurat była konina i wołowina), wielkich płatów makaronu i cebuli. Podawana jest na wielkim okrągłym talerzu, a nazwa wieła się od sposobu jedzenia: czyli po prostu rękoma, wspólnie, z jednego talerza.
Pociąg do cywilizacji
Aktau i cały rejon, czyli Mangistau, kryją pod sobą ogromne złoża ropy naftowej i gazu ziemnego. Jest to jeden z najważniejszych, jeśli nie najważniejszy rejon dla Kazachstanu, jeścli chodzi o ich wydobycie. Ale nie wiadomo dlaczego, jest to jedyny obszar Kazachstanu, który nadal nie ma dobrego połączenia drogowego z reszta kraju. Jest oczywiście jakiś szlak, którym poruszaja się ciężarówki i samochody terenowe (można to prześledzić na widoku satelitarnym). Dla reszty jedyną możliwością pozostaje samolot lub pociąg. Ja wybrałem pociąg.
Więcej o pociągach napiszę później, teraz powiem tylko, że standard jest taki, jak w innych pociągach na wschodzie (Rossja, Ukraina, Koleje transsyberyjskie) – mi odpowiada. Kuszetki, pościel (świeża 🙂 ), wrzątek za darmo itd. Poniżej filmik z pociąg robiony komórką z pozycji mojej kuszetki ;]
Pociągiem dotarłem do “Bieniau”, a dalej już na własną rękę wyruszyłem na północ.
“Zagadka (…) zostałą rozwiązana.” – chyba bardzo się cieszysz polskimi znakami 🙂
No dobra! Fajnie, że coś wreszcie napisałeś.