“Droga jest celem” – skompresowany do trzech słów opis mojego wyjazdu. Z twarzą zwróconą ku bezkresowi Kazachskich stepów i z tym hasłem w głowie ruszyłem pieszo przed siebie pewnego, chłodnego jeszcze, poranka.
Byłem w miejscowości Beinau, gdzie w nocy dojechałem pociągiem z Aktau. Chłodny poranek, w plecaku 2 litry wody i trochę jedzenia. Po małym wywiadzie dowiedziałem się, że aby dojechać do Aralska (dawne miasto portowe nad dawnym morzem Aralskim 😉 ), muszę zatoczyć krąg długości prawie 2000km, choć w linii prostej jest to około 500km. Podobno jednak dróg tam nie ma. Ale mam czas, a wszystko może być przygodą, więc ruszyłem na północ.
Nie zdążyłem jeszcze dobrze wyjść z miasta, a już dostałem zaproszenie od młodych Kazachów, którzy samochodami terenowymi jeździli po okolicy. Pracowali dla jednego z operatorów telefonii komórkowej i badali sygnał w całym Kazachstanie. Tego dnia mieli odwiedzić kilka wiosek w tej okolicy. Oczywiście skorzystałem, bo taka okazja mogła się nie powtórzyć – darmowa obwózka 4×4 po stepowych wioskach 😉
Zdjęć z tego etapu mam niewiele, ponieważ większość oglądałem z samochodu. Skorzystalem przy okazji z możliwości dowiedzenia się i wypytania o kilka interesujących mnie tematów.
W porze obiadowej zostałem przez nich zaproszony na posiłek (podziękowania dla Kcell 😛 ). W miejscu, w którym jedliśmy, muzułmańskim zwyczajem zasiedliśmy bez butów, na dywanie i poduszkach, przy niskim stole. Tam spróbowałem kilku kolejnych lokalnych potraw, ale najciekawszy był dla mnie tzw “szubat”. Szubat, jest napojem mlecznym podobnym do Kumysu, jednak robiony jest nie z mleka końskiego, a wielbłądziego. Skoro już o wielbłądach mowa:
Wielbłądy
Nie wiem, czy to dobre porównanie, ale wielbładów jest tu tyle, i są tak pospolite, jak u nas krowy czy świnie. Całymi dniami chodzą po stepie i skubią trawę. Nie ma na stepach “wolnych” wielbłądów. Każdy ma swojego właściciela i posiada na sobie jakiś znak informujący, do kogo należy. Chodzą same po stepie, gdy czegoś potrzebują (wody, jedzenia) odnajdują dom, stoją pod bramą i zaczynają “buczeć”. Gdy wreszcie dostaną to, czego chcą, znów znikają na stepie.
Są wielbłądy jednogarbne i dwugarbne, brązowe i białe. Przez kilka dni spotkałem ich tyle, że dziś nie robią już na mnie większego wrażenia. Żyją w ciepłych rejonach stepów, nie spotkałem ich na północy kraju. Przy małych dzieciach nazywa się je dinozaurami.
Na stepie
Dziś znajduję się w Aktobe, na północy kraju. Przejechałem ponad stopem 1000km z południa na północ. Wędrując przez step (były 2 dni, kiedy to poruszałem się tylko pieszo i spałem w namiocie) miałem okazję zajrzeć do kilku domów “lepianek”, krytych strzechą i zamieszkałych przez pasterzy. W jednym z takich domów, gdzie zostałem zaproszony na poczęstunek i odpoczynek, zostałem poproszony o nadanie polskiego imienia 8-miesięcznej dziewczynce. Kazachskiego imienia nie pamiętam, ale jej drugie imię od tego dnia to Marysia.
Powoli może stawać się nudne czytanie, że spotykam samych dobrych ludzi, ale tak właśnie jest. Także tutaj, w Kazachstanie. Często bywałem zapraszany do domu, na obiad, oferowano mi nocleg. Pieniądze na drogę również mogłem dostać, choć nie skorzystałem. Kazachowie są również bardzo gościnni. Mówię tutaj o rodowitych Kazachach, bo to z nimi głownie mam kontakt. Jest ich w Kazachstanie około 60% (Kazachstan ma ogółem około 16 mln mieszkańców). Dużo jest też tutaj Rosjan, pewnie około 30%. Zdecydowana większość Kazachów mówi płynnie również w języku rosyjskim, dlatego nie mam dużych problemów z komunikacją.
Poranek na stepie
Noce na stepie teraz są dość chłodne. Na szczęście dzięki temu nie ma już zagrożenia żmijami, skorpionami i pająkami. W nocy temperatura spada poniżej zera. Na razie nieznacznie, bo kilka stopni, ale jest to o tyle denerwujące, że rano namiot jest skuty lodem. Zwłaszcza, jeśli pojawi się mgła. A, jak mówią lokalni, jeśli pojawia się mgła to znak, że idzie mróz.
A na koniec jeszcze trochę o dinozaurach. Oto, co wyłoniło mi się wczesnym rankiem spośród mgły na stepie:
(w drugiej sekundzie lekko widać tęczę, a w 30 słuchać strzały)
Co dalej?
Po tych kilku dniach moje plany lekko się zmieniły (plany???). Jestem w Aktobe, wcześniej byłem w Uralsku (ostatnio często aktualizuję mapę z pokonaną trasą). Jest tutaj już dość zimno, rano poniżej zera. A podobno w okolicy Astany i na północy, gdzie chciałem się wybrać, jest już o wiele chłodniej, dlatego teraz wybieram się właśnie tam. Później już chcę zjechać na południe kraju, gdzie nadal powinno być stosunkowo ciepło. A czasu mam niewiele, bo zostały mi niecałe 2 tygodnie w Kazachstanie.
Pozdrawiam!
dobra notka, fajne wielbłądy, nie zmarznij 🙂
pozdro ze Stambułu
tej, a nawiasem mówiąc to jak tam masz muzułmanów to oni teraz święta mają – to dopiero wyżerka jest :]
“Powoli może stawać się nudne czytanie, że spotykam samych dobrych ludzi,…”
– Zapewniam Cię, że nie staje się nudne.
Najbardziej podoba mi się historia o nadawaniu imienia 🙂
Sie manko tymciu. Notatki są git. Pisz dalej. Wszystko czytamy.Najstarsi też.