Jak są pieniądze to można wiele. Można np. wybudować praktycznie od zera stolicę pośród stepu, nie przejmując się wodą, zimnem, wiatrem i kosztami (no bo są pieniądze 🙂 ). A jak ropa płynie, to i fantazja wodza narodu kwitnie. Czy powstała ze względów politycznych, czy jako efekt ambicji prezydenta Nuzurbajewa, Astana jest miastem wartym odwiedzenia.
Wartym odwiedzenia po to, by ocenić sensowność takiej inwestycji i zobaczyć jak to wygląda w praktyce. Astana (kaz. stolica) jest stolicą od lat kilkunastu, przy czym nadal nie wszystkie jednostki organizacyjne zostały tutaj przeniesione, część nadal pracuje w Ałmatach. W związku z szybkim rozwojem miasta jest ono chyba najlepszym miejscem do szukania pracy w Kazachstanie. Przynajmniej jeśli chodzi o pracowników biurowych i umysłowych, bo przemysłu jest tu jak na lekarstwo.
Nowe miasto to projekt w całości wykonany przez japońskiego architekta. Takie całościowe zaplanowanie Astańskiego “city” pozwoliło zachować przestrzeń i porządek. Warto wybrać się na wieżę widokowa “Bajterek“, która znajduje się w samym centrum. Stojąc na niej widać jak tuż za ostatnimi szklanymi biurowcami roztacza się step. Wygląda to co najmniej dziwnie. Nienaturalne powstanie nowej Astany (budynki powstały szybciej niż było na nie zapotrzebowanie) widać w centrum, które jest jeszcze wyludnione i trochę martwe, choć podobno nabiera życia. Być może z czasem będzie przypominać zachodnie metropolie.
Póki co życie nadal toczy się po północnej stronie rzeki, gdzie wcześniej istniało małe miasteczko. Tam znajdują się szkoły, szpitale, tam rzemieślnicy mają swoje zakłady, tam są miejsca rozrywki.
“Lepiej zobaczyć raz, niż słyszeć o tym 10 razy”.
Powstało na stepie, jak Las Vegas na pustyni 🙂 Może władze kazachskie miały takie amerykańskie zapędy, kto wie? W każdym razie – tam wpompowali kupę kasy i się udało, więc może i tu się uda 🙂