Kolejna stolica. Ale troche inna. Malo przepychu, malo wysokich budynkow. Za to pelno skuterow i malych kawiarenek na kazdym kroku. I choc pogoda nadal byla slaba, to w Hanoi mi sie podobalo.
Nowy Rok w Wietnamie
Do Hanoi jechalem autobusem sypialnym w nocy z 31 grudnia na 1 stycznia. Ciekaw bylem bardzo, w jaki sposob Wietnamczycy beda na to reagowac. Mowie o nowym roku :] Caly autobus spal jednak glebokim snem przez cala droge (nie liczac tych, ktorzy postanowili obejrzec swoja kolacje raz jeszcze). Obudzilem sie 10 min przez polnoca – i nic. Przebudzilem sie ponownie po 30 minutach – nadal to samo, wszyscy spia. No, moze dlatego, ze sa w podrozy, to olali temat. Pewnie w Hanoi jest teraz inaczej.
Ale nie bylo 🙂 W Hanoi bylem po 6 rano. O tej porze bylo juz sporo ludzi na ulicach. Nigdzie zadnych sladow fajerwerkow, butelek czy czegokolwiek, co byloby dowodem swietowania. Od Slowakow dowiedzialem sie, ze o 12 w nocy, gdy nadszedl nowy rok, reakcji na ulicy kompletnie nie bylo. Zadnej. W knajpach i na ulicy bylo duzo ludzi, ale dlatego, ze ustawowo mieli kolejny dzien wolny. O polnocy nikt sobie nie przerywal popijania herbaty, ogladania przechodzacych obok handlarzy owocami i papierosami, prowadzone rozmowy o wszystkim i niczym trwaly nadal. Jedynie w kilku punktach miasta widac bylo napisy “Chuc Mung Nam Moi 2013”, czyli doslownie “Szczesliwego nowego roku 2013”.
Nasz Nowy Rok to nie jest ich swieto. Tutaj swietuje sie tzw Ksiezycowy Nowy Rok, a ten w tym roku przypada na 10 lutego. Jest to byc moze najwazinejsze swieto zarowno w Chinach, jak i w Wietnamie. Niestety, tego juz tutaj nie zobacze.
Dzien w Hanoi
Kazdy dzien zaczynalem od, uwaga!, sniadania. A tu, podobnie jak w Chinach, na sniadanie najczesciej je sie zupe z makaronem. Stoiska z zupa mieszkancy centrum maja pod samymi drzwiami. Ja tez tak mialem, tuz przy wejsciu do hostelu, w ktorym mieszkalem. Kilka stolikow, kilka plastikowych krzeselek, gar z zupa, gar z goraco woda, troche miesa, troche przypraw. To wszystko. Od tych ulicznych restauracyjek az sie roilo. Zwijaly sie najczesciej przed poludniem.
Po takim posilku ruszalem pokrecic sie po uliczkach starego miasta. Na ulicach o godzinie 8 bylo jeszcze w miare cicho i spokojnie, pojedyncze skutery, niektore sklepy podnosily rolety. Po sniadaniu i przejsciu kilkoma uliczkami siadalem przy ulicznych herbaciarniach, ktore dzialaly troche na wzor straganow z poranna zupa – kilka krzeselek, czajnik i szklanki. Herbata kosztowala doslownie grosze.
Najlepsze w tym bylo to, ze mozna bylo troche wtopic sie wsrod lokalnych. Siedzac wsrod nich na tych malych taborecikach pod sciana na jednej z uliczek starego miasta niewiele osob zwracalo na mnie uwage. A ja moglem patrzec na to, co sie dzieje dookola. A z kazda godzina dzialo sie coraz wiecej.
Skutery. Nie jak w Chinach, czyli cicho i kulturalnie, bo wszystkie skutery sa na prad. Nie, tu oczywiscie wszyscy maja spalinowe. Z naciskiem na “wszyscy”. Skuterow jest tu chyba tyle, ilu mieszkancow. I, w zaleznosci od potrzeb, pelnia one funkcje skutera, samochodu osobowego lub ciezarowki. Potrafia jezdzic na nich w 2 lub trzy dorosle osoby + 2 dzieci. Gdy trzeba przewiezc kilka kartonow – laduje sie to na skuter. Gdy czeka 8 wielkich worow z warzywami do przewiezienia na drugi koniec miasta, oczywiscie skuter nada sie do tego celu idealnie.
W kawiarence mozna przesiedziec wiele godzin popijajac goraca herbate. Ale gdy zblizala sie pora obiadowa kierowalem sie do mojej ulubionej restauracyjki w okolicy targu. Tu za okolo 6 zl mialem pelen talerz ryzu, mies, ryb, szaszlykow, tofu, jajek i wszystkiego, czego sobie nalozylem. W te 6zl wchodzilo tez piwo 🙂
Pora obiadowa to czas, kiedy wietnamczycy spotykaja sie na rozmowach towarzyskich. Wiele firm ma przerwe obiadowa okolo 2 godzinna w okolicy poludnia. W ogole wietnamczycyjedza zawsze o tych samych porach – rano zupa, obiad miedzy 12 a 14, i kolacja po 18. A pomiedzy tym herbata.
Po obiedzie ruszalem dalej pokrecic sie gdzies po uliczakch. Czasem zagladalem na targ. Zanim jednak tam sie dotarlo trzeba bylo spedzic dlugie minuty tkwiac w korku powodowanym przez skutery wiozace towary o wymiarach 2x2m i wciskajacych sie gdzie tylko sie da. Halas silnikow potegowal dzwiek klaksonow, ktorych uzywaja nalogowo.
Kazde skrzyzowanie obsadzone jest kilkoma dzentelmenami w kaskach, ktorzy znudzeni siedza na swoich skuterach i oferuja “motorbike, taxi” kazdemu przechodzacemu, a juz wyjatkowo mecza tym obcokrajowcow. Innym rodzajem wykanczania obcokrajowcow jest oferowanie zakupu “czegokolwiek” (“Hello, buy something, sir!”). Po ulicach kreca sie tez kobiety w tradycyjnych zoltych slomkowych (albo bambusowych) kapeluszach, z przerzuconym przez ramie bambusowym kijem na ktorym zawieszone sa dwa kosze. W tych koszach maja towar na sprzedaz i chodzac z nim po miescie same znajduja klientow. Jesli niosa np mieso – mozemy byc spokojni, nie zaczepi nas (po co turyscie z zagranicy kilogram surowego miesa?) . Ale jak w koszach ma banany, mandarynki albo jakies inne owoce – na 100% nas zaczepi, czy moze nie chcemy sobie kupic kilku kilogramow.
Zmrok zapadal okolo 18. Wtedy restauracje wypelnialy sie ludzmi na nowo, na miejscu porannych i popoludinowych jadlodajni powstawaly nowe, tym razem z ryzem, szaszlykami, owocami morza itd. Ten posilek, czesto jest jadany w grupach, ze znajomymi. Zamawia sie jeden wspolny kociolek z jakims daniem, do tego troche dodatkow i wszysyc jedza to samo.
Po kolacji lubilem pojsc na piwko. Ale to bylo specjalne piwko 🙂 Podobnie jak herbate, piwo rowniez mozna bylo pipijac na ulicy, prosto z dystrybutora, siedzac na plastikowych mini-krzeselkach. Bia Hoi, bo o nim mowa, to podobno najtansze piwo swiata. Za duza szklanke (350ml) placilo sie 4000-5000VND, czyli okolo 50-70groszy. Oczywiscie zastanawial mnie proces jego produkcji, ktory wedlug tego, co sie dowiedzialem, trwa dzien i jest prowadzony troche “poza prawem”, tzn bez zadnych zezwolen, bez kontroli ze strony instytucji rzadowych. Faktem jest, ze smak piwa roznil sie kazdego wieczora.
Co jeszcze mozna zobaczyc?
Wiekszosc czasu w Hanoi spedzilem na starej dzielnicy. Moze nieefektywine, moze moglem zrobic cos ciekawszego, ale akurat tak sobie to wymyslilem i tak zrobilem. Choc, oczywiscie, kilka razy ruszylem sie stamtad, zeby zobaczyc pare innych miejsc.
Pierwszym co odwiedzilem, bylo mauzoleum Ho Chi Mincha, czyli ogolnie rzecz ujmujac, wietnamskiego odpowiednika Władimira Iljicza Lenina z Moskwy czy Mao Zedonga z Pekinu. Podobnie jak wyzej wymienionych, tego rowneez mozna zobaczyc w postaci zabalsamowanej. Poszedlem z ciekawosci, zeby porownac do pozostalych.
Podczas swojej podrozy niezbyt czesto zagladam do muzeow, chyba, ze jakos szczegolnie zwroci moja uwage. Tak bylo z muzeum etnograficznym w Hanoi. Poszedlem, by dowiedziec sie czegos na temat mniejszosci etnicznych w Wietnamie. Muzeum daje mozliwosc poznania ich hostorii, tradycyjnych strojow, jak i dlaczego znalazly sie w Wietnamie, oraz jak mozna sklasyfikowac jezyki, ktorych uzywaja. Dzieki temu dowiedzialem sie, jakie grupy etniczne spotykalem podczas treekkingu wokol Sapa 🙂
Czy warto?
Hanoi mi sie spodobalo, pomimo halasu i znacznej ilosci turystow dookola. Stara dzielnica, choc juz turystyczna, nadal istnieje rowniez dla lokalnych ludzi. Dla mnie pobyt tam byl dobra okazja do odpoczynku, wyprobowania wielu wietnamskich specjalow oraz obserwacji codziennego zycia mieszkancow.
Ciekawe, czy localsi rozwiązywali problem wież Hanoi 😉
A`propos skuterów, to skrzyżowania bez zasad w Hanoi to ponoć takie anarchiczne przykłady ładu przez chaos.
Znamiennej podróży!
Na temat skrzyzowan bez zasad w Azji poludniowo-wschodniej mozna by wiele napisac 🙂 Ale zasady sa – i to oczywiste – jedziesz ciezarowka, wiec masz wieksze prawa niz samochod osobowy, a ten skolei ma wieksze prawa niz skuter. Tak sie ustepuje pierwszenstwa. To wszystko dziala calkiem sprawnie 🙂 Ktos powie, ze nie dziala, bo sa wypadki. No coz, w takim razie nasz system tez nie dziala, bo tez sa wypadki 🙂