Moje życie w Bangkoku

Pracuję tu już półtora miesiąca, mam swoje mieszkanie, znam już nie tylko najbliższą okolicę, ale z dużą pewnością poruszam się już po całym mieście. Dzień ma nowy rytm, jest uporządkowany i zorganizowany. Czym i jak bardzo różni się moje życie od tego w Polsce? Jak wyglądają pierwsze tygodnie Polaka w pracy w Tajlandii? Czy da się tu żyć? No jasne!

Mieszkanie Przede wszystkim baza. Muszę przyznać, że trochę czasu zajęło mi znalezienie czegokolwiek w rozsądnej cenie i przyzwoitej lokalizacji. Nachodzić musiałem się sporo (o szczegółach szukania mieszkania w Tajlandii być może napiszę później). Tak bardzo chciałem mieć już własne 4 ściany, że jak tylko pojawiła się taka możliwość, od razu podpisałem umowę. Wymagania były proste: w miarę estetycznie, tanio i dobra lokalizacja. Co chciałem, to znalazłem. Oto mój pokoik: my_life_bkk_ (17 of 43).jpg my_life_bkk_ (18 of 43).jpg Podstawowe rzeczy mam zapewnione. Jest łóżko, szafy, stanowisko do pracy, łazienka z prysznicem, balkon, klimatyzacja. Głównym minusem jest jednak widok z balkonu – w zasadzie to mam widok na ścianę sąsiedniego budynku. Wiedziałem, co brałem, gdy podpisywałem umowę – uznałem, że pełnego światła słonecznego aż tak nie potrzebuję (i tak godzinę po powrocie z pracy jest już ciemno, a weekendy mam zamiar spędzać na zewnątrz). A gdyby jednak zachciało mi się posiedzieć i popatrzeć na otoczenie, to… zawsze mogę pojechać windą na dach, wykąpać się w basenie i nacieszyć widokiem! Tak, budynek posiada basen do dyspozycji lokatorów 🙂 Tuż pod basenem znajduje się “klub fitness” – z którego również mogę korzystać do woli. my_life_bkk_ (36 of 43).jpg IMG_8993.jpg Pewnie wszystkich będzie interesować cena, wiec od razu informuję, że pokój w tym budynku to koszt 500zł/ mc + ok 50zl opłat. Basen i siłownia są za darmo, pralnia: 2-4 zł. Można znaleźć taniej i z lepszymi warunkami – ale wszystko kosztem lokalizacji. A ta akurat mi bardzo odpowiada. Praca Ze względów praktycznych, do pracy pływam promem. W Bangkoku nie jest to nic nadzwyczajnego -miasto leży nad wielka rzeką, a do tego poprzecinane jest wieloma kanałami, po których regularnie kursują łodzie. W moim przypadku poranny prom to najlepsza opcja dojazdu do pracy – autobusy gniją w korkach, a łodzie kursują bez przeszkód, można powiedzieć, że jedna za drugą. Podróż z jednej strony przyjemna, bo przecież alternatywnie, na wodzie, powiew wiatru. Ale z drugiej – zapachy… Od nieprzyjemnego do nieznośnego smrodu. Taki urok. my_life_bkk_ (26 of 43).jpg my_life_bkk_ (39 of 43).jpg Mija mniej niż 10 minut i wysiadam na przystani Asok – stąd jeszcze 5 minut pieszo do pracy. Ale wcześniej śniadanie w jednej z wielu stołówek w tym rejonie. Stołówka to po prostu namiot, hangar, wypełniony wieloma stoiskami z gotowym jedzeniem. Jedzenie w takich miejscach czy wprost z małych straganów na kółkach jest tutaj tak powszechne, że brak kuchni w domu nie jest żadną tragedią. Gdzie się nie obejrzeć widać jakieś jedzenie, od rana do późnego wieczora. Tak jedzą Tajowie, więc tak jem i ja 🙂 Dalej do pracy – jeden z wielu biurowców, windą na 9 piętro. Portierzy przy wejściach, obsługa w windach. Wśród lokalnych twarzy widać również sporo obcokrajowców. Prawo daje pracownikom godzinę przerwy w czasie pracy, dlatego czas między 12 a 14 to czas, gdy z biurowców wylegają tłumy i szturmują stoiska z jedzeniem, stołówki i restauracje.

my_life_bkk_ (40 of 43).jpg
Moja praca: budynek po lewej, 9 pietro, widok na drugą stronę
Zakupy? Większość czasu przez pierwsze tygodnie poświęcałem na zakupy ubrań, sprzętu i innych niezbędnych do życia rzeczy. W tym czasie “zwiedziłem” najważniejsze centra handlowe np. MBK , gdzie jest prawie wszystko, czy Pantip Plaza – coś dla fanów elektorniki 5 pięter wypełnionych stoiskami z komputerami, monitorami, dyskami, kamerami, aparatami, kartami, telefonami, tabletami… Wiem, że dla wielu to może być raj 🙂
my_life_bkk_ (1 of 1)-2.jpg
Pantip Plaza
Transport Bangkok ma ponad 8 milionów mieszkańców (metropolia 14mln) i rozciąga się na obszarze wielkości mniej więcej 20x30km. Poruszanie się tym mieście byłoby horrorem, gdyby nie linie metra, kolejki naziemnej oraz połączenia promowe.  Do szybkiego przemieszczania się między dzielnicami właśnie metro oraz skytrain są dobrym wyborem. Skytrain to kolejka naziemna, poprowadzona na wysokich filarach ponad głównymi ulicami. Cena za przejazd od pierwszej do ostatniej stacji to około 5zł. my_life_bkk_ (8 of 43).jpg my_life_bkk_ (30 of 43).jpg Spory obszar miasta  leży niestety poza ich zasięgiem i wówczas pozostają autobusy i taksówki. Jeśli chodzi o autobusy, do wyboru jest kilka opcji. Od klimatyzowanych i wyciszonych, po stare, ale solidne maszyny, gdzie klimatyzację zastępują pootwierane okna i wiatraki na suficie. Co ciekawe, połowa tych najtańszych autobusów jest za darmo. my_life_bkk_ (27 of 43).jpg Moja okolica Mieszkam na końcu wąskiej uliczki, blisko jednego z kanałów, wystarczająco daleko od ruchliwych dróg, by nie słyszeć hałasu. 3-5 min pieszo i mam kilka autobusów, prom, trochę dalej stację metra i skytraina. Dojazd do pracy od wyjścia z domu do wejścia do biura zajmuje mi ok 40 min, w tym śniadanie na mieście. Jak na warunki Bangkoku uważam, że jest to świetny wynik 🙂 Tuż pod domem mam świątynię – no tak, nic dziwnego, pełno ich tutaj. Ale moja jest ciekawsza – buddyjska, ale zbudowana w stylu tybetańskim, czym bardzo odróżnia się od pozostałych. Okolica świątyni ciągle żywa, a szczególnie widać to w czasie świąt – wtedy przez cały dzień słyszę w domu tradycyjną tajską muzykę i pieśni buddyjskie. my_life_bkk_ (2 of 43).jpg A jak z jedzeniem? Nie mam kuchni, ale zupełnie mi to nie przeszkadza. Tak jak pisałem, jedzenie “na mieście” to norma. Pod moim budynkiem jest kilka stoisk, 100 metrów dalej dwie małe restauracje. Jedną z nich upodobałem sobie szczególnie i jestem tam stałym bywalcem, a panie z obsługi są świadkami moich postępów w posługiwaniu się tajskim – powoli sam potrafię powiedzieć po tajsku, że chcę np. “ryż z wieprzowiną i warzywami oraz jajko sadzone”. Na ulicy jest kilka stoisk z grillowanym mięsem i szaszłykami, rybami i naleśnikami indyjskimi. Są też stoiska z owocami czynne całą dobę. Nie ma na co narzekać 🙂 my_life_bkk_ (25 of 43).jpg my_life_bkk_ (31 of 43).jpg IMG_9060.jpg Nadal poszukuję dobrego miejsca na odpoczynek w ciszy i w zieleni, gdzie można pobiegać z muzyką w uszach nie obawiając się, że za chwilę jakiś skuter wyskoczy zza rogu. Coś wymyślę i zrobię to, na co sytuacja mi pozwoli – innego wyjścia nie ma 🙂 To później, tymczasem nadchodzi wieczór, czas na odpoczynek – jadę na dach, posiedzieć w basenie i porozglądać się dookoła. Szkoda tylko, że piwo jest takie drogie…


my_life_bkk_ (6 of 43).jpg my_life_bkk_ (9 of 43).jpgmy_life_bkk_ (29 of 43).jpgmy_life_bkk_ (34 of 43).jpg my_life_bkk_ (33 of 43).jpg

11 thoughts on “<!--:pl-->Moje życie w Bangkoku<!--:-->”

  1. fajny post, tyle szczegolow 🙂
    z ciekawosci – czy mozna wiedziec jako kto tam pracujesz i jak udalo ci sie tam znalezc prace?
    ja co prawda mam w planie odwiedzic pierwszy raz tajlandie i bangkok na jesieni, a nie szukac pracy, ale bardzo mnie to ciekawi 🙂
    pozdrawiam

    1. Praca jako informatyk. Szukałem jej zwyczajnie, tak jak i w Polsce – przez internet, będąc na miejscu. Trochę pracy tu jest, jeśli się temu przyjrzeć. Widać to też po ilości obcokrajowców na ulicach 🙂

      1. A możesz sprecyzować w jakiej dziedzinie informatyki pracujesz ?
        Serwisant, programista, grafik komputerowy albo inna dziedzina ?
        Sam osobiście jestem serwisantem (ale również opiekuję się stronami www). Czy jako serwisant łatwo znaleźć pracę w Bangkoku czy też na programistów nie ma zbyt dużego zapotrzebowania ?

        1. sorry, niewyspany jestem, miało być “czy też na serwisantów” zamiast “czy też na programistów” 😉

        2. Pracuję jako programista (strony). Dla serwisanta może być trudniej z tego względu, że tutaj pojawia się wątek języka tajskiego – serwisant to często bezpośrednia praca z klientem, adminem itd. Firmy szukające osoby na takie stanowisko będą raczej starały się znaleźć kogoś, kto mówi po tajsku. Angielski to oczywiście druga sprawa – bez tego ani rusz.

          Na szczęście w Bangkoku znajduje się bardzo dużo firm międzynarodowych z anglojęzycznym personelem, dlatego nawet znając tylko angielski można próbować.

          Czy jest zapotrzebowanie? Oczywiście są firmy które świadczą tego typu usługi i można tam próbować. Nawet moja firma posiada mały dział sieciowy który zajmuje się administracjami małych i średnich sieci i oraz obsługą informatyczną firm.

          Jest jeszcze kwestia legalności (work-permit, wiza itd) – teoretycznie musi być sensowne uzasadnienie, dlaczego firma zatrudnia obcokrajowca skoro może Taja. O ile w przypadku nauczycieli angielskiego łatwo powiedzieć, że zatrudniamy obcokrajowca, no bo on mowi po angielsku lepiej niz my, to juz w przypadku np serwisanta może nie być tak łatwo.

          Polecam prześledzić np th.jobsdb.com/
          Szanse na pewno są i jeśli szukać pracy gdzieś w tej części Świata, to właśnie tutaj. Trzeba próbować 🙂

          Pozdrawiam!

    1. Jakbym tylko tu miał mały kącik kuchenny… kto wie, może wkrótce ;] Tutaj by mnie kręciło nie warzenie z ryżu, ale raczej zrobienie czegoś w stylu niektórych piwek belgijskich tylko że na bazie lokalnych owocow 😛

  2. I do tego możesz napisać jak mają się zarobki w stosunku do polskich (ale nie wartosci bezwzglednej tylko czy mozna sobie pozwolic na wiecej robiac to samo czy nie)

    1. No widzę, ze ogólnopojęte kwestie pracy są aktualnie najbardziej pożądane na blogu 😛

      A jest o czym pisać, bo zarobki jak zarobki, ale podejście ludzi do pieniędzy jest trochę inne. Muszę ten temat jakoś ładnie ogarnąć 🙂

  3. podróże-jedzenie-obyczaje-ludzie-miejsca-praca-mieszkanie-zarobki !!! hmmm czegoś tu brakuje KOBIETY !!! 🙂 Chyba, że opowiesz jak wrócisz żebym tylko nie był już dziadkiem

  4. Tymek, gratulacje 🙂 Czytam co jakiś czas Twojego bloga… ale skoro wystarcza “co jakiś czas”, to znaczy że i Ty za rzadko publikujesz 🙂 Może coś byś zrobiłą z tą swoją aktywnością na blogu, co? 🙂 Bardzo przybliżyłeś drugi koniec świata tym blogiem – na tyle, że pojawiła się ochota by wybrać się na 2 tygodnie… choć pewnie bilet lotniczy koszmarnie drogi. Świetna ta Twoja wyprawa… naprawdę świetna. A nie masz ochoty czasami utknąć w jakimś poznańskim korku? 😉 Choć domyślam się że i tam na drugim końcu świata też macie korki, to jednak – co poznański korek to poznański 🙂
    Trzymaj się Tymek, powodzenia!!!

Leave a Reply to skiba Cancel Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

Strona o podrozach, podrozowaniu. Podroze budzetowe. Tanie podrozowanie. Autostop o podrozowanie autostopem. Artykuly, relacje, zdjecia, porady, informacje praktyczne.
Ciekawe artykyly o podrozach i podrozowaniu. Informacje o: Gruzja, Azerbejdzan, Chiny, Kazachstan, Wietnam, Laos, Tajlandia, Hong Kong, Kambodza, Filipiny.
Dojazdy, ceny, wskazowki, relacje, wspomnienia, opowiadania. Podroze po swiecie. Azja, Azja centralna, Azja poludniowo-wschodnia

Scroll to Top