Run for a reason – Bangkok MaratonRun for a reason – Bangkok Maraton

Run for a reason – to hasło towarzyszyło tegorocznemu maratonowi w Bangkoku. Co tu dużo mówić – zapisałem się, przygotowałem i pobiegłem. Jak biega się w Bangkoku? Jak wyglądają treningi w tropikach?

Znalezienie maratonu i przygotowanie się do niego to jedna z pierwszych rzeczy które zrobiłem, gdy byłem już pewien, że spędzę tutaj trochę czasu. Prześwietliłem temat biegów, miejsc treningowych i bezpieczeństwa. Miasta azjatyckie to nie jest miejsce dla biegaczy, ale jak się chce, to i tutaj można pobiegać. A ja chciałem 🙂 Jak się biega w Bangkoku? Nie jest lekko, z kilku powodów: – klimat – to jest prawdziwy wróg. Bardzo wysoka wilgotność, ciężkie powietrze, gorąco – w końcu Tajlandia leży w strefie tropikalnej. Bieganie w dzień, przynajmniej dla mnie, odpadało. Aby zminimalizować wpływ klimatu na treningi zazwyczaj wybiegałem po 22, gdy powietrze trochę, choć nieznacznie, się już ochłodziło. A i tak lało się ze mnie już po kilku minutach biegania, a po powrocie ciuchy musiałem wykręcać. – brak miejsc do biegania – Bangkok to ogromne miasto, gdzie, niestety wolną przestrzeń dość szybko zabudowuje się kolejnymi budynkami. Jest co prawda kilka parków (Lumphini, Chatuchak, Benjakiti), jednak tam pętle biegowe mają maksymalnie 1,5-2km. W moim przypadku wiązałoby się to z robieniem ponad dziesięc razy tej smej pętli. No i do parku trzeba również się dostać, a najlepiej byłoby dobiec. i tutaj dochodizmy do kolejnego punktu: – bezpieczeństwo. Bieganie po chodnikach W Bangkoku to istny tor przeszkód. Z każdej strony może nagle ktoś wyskoczyć. Wszędzie ktość sie kręci, co kawałek na chodniku stoją stragany i stoliki z jedzeniem. Do tego skutery również korzystają z chodników, gsy im tak wygodniej. Bieg po chodniku to również ciągłe skakanie przez krawężniki, dziury i omijanie luźnych płytek chodnikowych (sprawdzcie na Google Maps). Biorąc to wszystko po uwage muszę stwierdzić, że miałem wyjątkowe szczęście z moją lokalizacją – niedaleko od mojego mieszkania znajduje sie całkiem przyzwoita ścieżka rowerowa, która prowadzi dobrych kilkanaście kilometrów do północnej części miasta. Przygotowania do biegu Zanim wyjechałem z Polski miałem za sobą ponad rok treningów, w tym starty w kilku półmaratonach i jednym, jedynym jak dotąd, maratonie. Gdy sie zapisałem na maraton przerwa w bieganiu trwałą już dobry rok, a do maratonu pozostały 4 miesiace. Pierwszy próbny trening to była klęska – po 6km biegu wróciłem wykończony, zlany potem, a przez kolejne kilka dni miałem zakwasy. Pierwszy miesiąć przeznaczyłem na ogólne rozbieganie, przeplatając wolne  6-8 kilometrowe biegi z krótszymi, ale szybszymi 3-4 kilometowymi. Tempo na dłuższych biegach to około 5m40s/km. Na ostatnie 3 miesiące zaplanowałem sobie plan z 3 treningami w tygodniu. Forma stopniowo rosła, choć nie tak, jakbym sobie tego życzył. Półtora miesiąca przed startem dopadła mnie jakaś infekcja i na 2 tygodnie byłem wyłączony z biegania. Test generalny zrobiłem 3 tygodnie przed startem – przebiegłem 30km wolnym tempem. Test wypadł żałośnie. Od dwudziestego kilometra powolny bieg przeplatałem marszem, kryzys energetyczny zmusił mnie do przerwy na czekolade, trening trwał 3,5h. Po tym poważnie zastnawiałem się, czy w ogóle warto podejmować próbe startu. Przed maratonem Pakiety startowe odbierało się w piątek i sobotę (start był w niedzielę). Szybko odnalazłem się na liście startowej i odebrałem pakiet: – numer startowy i chip, – koszulka maratonu, – 2 maści, rozgrzawającą i przeciwbólową, – medal (czyli nie tak jak u nas, dopiero na mecie 🙂 ) – torba/plecak Przed budynkiem znalazło się kilka stoisk z koszulkami termoaktywnymi, żelami energetycznymi itd. Dobra, czas spać. Wszystkie biegi w Bangkoku odbywają się w nocy. Pojdejrzewam, że miasto nie zezwala na inne godziny ze względu ruch – zablokowanie kilku ulic na parę godzin zatkało by miasto kompletnie, a Bangkok i tak jest zatłoczony. Dlatego Maraton rozpoczynał się o 2 w nocy, półmnaraton o 4, a minimaraton o 5. Rozstawienie biegó miało na celu to, by główna część biegaczy znalazła sie na mecie w okolicy godziny 6 rano. Na miejscu startu pojawiłem się po 1. Wilekiego tłumu nie było, kibiców prawie w ogóle. Raczej cicho, spokojnie. Spodziewałem się, że około połowa startujących będzie spoza Azji – a jednak nie, Azjaci stanowili ponad 90% zawodników. Maraton 10 minut przed startem ustawiłem się na miejscu i czekałem na sygnał startowy. Nadal raczej cicho, bez większego zamieszania dookoła. W końcy odliczanie po Tajsku: saam, soong, nung… i poszły konie po betonie! Oczywiście poszły pierwsze rzędy, ja linię startu przekroczyłęm po prawie 2 minutach 🙂 O trasię mogę napsiać tyle, że była nudna. Nudniejsza niż Krakowski wybieg na Nową Hutę. 75% trasy wiodło prostą estakadą na przedmieścia Bangkoku i z powrotem. Wygodny bieg zacząłsiedla mnie po 4-5km, gdy zrobiło się trochę miejsca. Starałęm się trzymać ambicje na wodzy i biec spokojnie. Obawaiałem się odwodnienia. Wszystkie treningi do tej pory kończyły siędużym ubytkiem wody z organizmu i tym razme nie mogłem do tego dopuścić. Stanowiska z wodą były co 2km (izotony pojawiały sie na dopiero za połową dystansu). Punktów z jedzniem było mało – ja zanotowałem tylko jedno stanowisko z bananami i jedno z arbuzami. Prawie zapomniałem o żelach energetycznych – wiedziałem ,ze z takim przygotowaniem i w tych warunkach bez tego będzie mi ciężko. Ponad dwa miesiące przeszukiwałem sklepy sportowe w Bangkoku i nie znalazłem NIC z tych rzeczy! Żadnych batonów, żadnych żeli. W ostatniej chwili uratowała mnie Amerykanka z pracy, która przyniosła mi 2 PowerGele. Kolejne dwa dokupiłem przed samym startem. Gdy zbliżałem się do końca, robiło się już jasno. Kilkadziesiąt metrów przed metą usłysząłem w głośnikach angielski głos: “… and now runner from Poland! Mister …Ty..mo….te…us!!! Udało się 🙂 Szybkie spojrzenie na zegar: 4h 16min. To przynajmniej o 20 minut lepiej niż się spodziewałem. Zostaję odseparowany od zawodników kończących półmaraton. Dostaję koszulkę z napisem “FINISHER”. Bufet po biegu zapewnia McDonald który daje każdemu po kilka kanapek 😀 Po biegu Mija trzeci dzień, zakwasy powoli mijają, choć otarcia na nogach nadal przeszkadzają w nortmalnym chodzeniu. Tajowie w pracy wywiesili moje zdjęcie z medalem na ścianie i deklarują przyłączenie się do mnie, jeśli jeszcze w czyms wystartuję. Podsumowując: ogólnie bieg nie powala – Owszem, trzeba zachować dystans, bo to Azja a nie Europa. Ale mimo wszystko trasa widoąca estakadą w środku nocy to nie jest najciekawsze rozwiązanie. Atmosfera wokół biegu również nie porównywalna do naszych imprez. Może to przez te poranne godziny? Mam teżkilka zastrzeżeń do strony organizacyjnej, strona internetowa jest nieaktualna i ciężko się po niej porusza. Subiektywnie jednak Bangkok Maraton uważam za ważny punkt w mojej podróży. Jestem mieszkańcem Bangkoku i uczestnistwo w wielkeij imprezie biegowej w tym mieście to przyjemność. Warto było. Bangkok Marathon “RUN FOR A REASON” – odhaczone 🙂Run for a reason – to hasło towarzyszyło tegorocznemu maratonowi w Bangkoku. Co tu dużo mówić – zapisałem się, przygotowałem i pobiegłem, choć tak łatwo wcale nie było. Jak się biega w Bangkoku? Jak wyglądają treningi w tropikalnym kraju?

Znalezienie maratonu i przygotowanie się do niego to jedna z pierwszych rzeczy, które zrobiłem, gdy byłem już pewien, że spędzę tutaj trochę czasu. Prześwietliłem temat biegów, miejsc treningowych i bezpieczeństwa. Okazało się, że miasta azjatyckie nie są wymarzonym  miejscem dla biegaczy, ale jak się chce, to i tutaj można pobiegać.

Jak się biega w Bangkoku?

IMG_8709.jpg
Lumphini Park

Nie jest lekko, z kilku powodów:
klimat – prawdziwy wróg. Bardzo wysoka wilgotność, ciężkie powietrze, gorąco. Bieganie w dzień odpadało. Aby zminimalizować wpływ klimatu na treningi zazwyczaj wybiegałem po 22, gdy powietrze już się trochę, choć nieznacznie, ochłodziło. A i tak już po kilku minutach biegania lał się ze mnie pot, a rzeczy po powrocie można było wykręcać.
brak miejsc do biegania – Bangkok to ogromne miasto, gdzie, niestety wolną przestrzeń dość szybko zabudowuje się kolejnymi budynkami. Jest co prawda kilka parków (Lumphini, Chatuchak, Benjakiti), jednak tam pętle biegowe mają maksymalnie 1,5-2km. W moim przypadku wiązałoby się to z robieniem ponad dziesięć razy tej samej pętli. No i do parku trzeba również się dostać, a najlepiej byłoby dobiec. i tutaj dochodzimy do kolejnego punktu:
bezpieczeństwo. Bieganie po chodnikach W Bangkoku to istny tor przeszkód. Z każdej strony może nagle ktoś wyskoczyć. Wszędzie ktoś sie kręci, co kawałek na chodniku stoją stragany i stoliki z jedzeniem. Do tego skutery, które również korzystają z chodników, gdy im tak wygodniej. Bieg po chodniku to również ciągłe skakanie przez krawężniki, dziury i omijanie luźnych płytek chodnikowych (sprawdźcie na Google Maps). Biorąc to wszystko pod uwagę muszę stwierdzić, że miałem wyjątkowe szczęście z lokalizacją mojego mieszkania – całkiem niedaleko znajduje sie przyzwoita ścieżka rowerowa, która ciągnie się przez dobrych kilkanaście kilometrów do północnej części miasta.

IMG_8917.jpg
Cieżko od tego uciec

Przygotowania do biegu

Zanim wyjechałem z Polski miałem za sobą ponad rok treningów, w tym starty w kilku półmaratonach i jednym, jedynym jak dotąd, maratonie. W momencie zapisywania się na maraton przerwa biegowa trwała rok, a do startu pozostały tylko 4 miesiace. Pierwszy próbny trening to była klęska – po 6km biegu wróciłem wykończony, zlany potem, a zakwasy nie odpuszczały przez kilka kolejnych dni. Pierwszy miesiąc przeznaczyłem na ogólne rozbieganie, przeplatając wolne 6-8 kilometrowe biegi z krótszymi, ale szybszymi 3-4 kilometowymi. Tempo na dłuższych biegach to około 5m40s/km.

Na ostatnie 3 miesiące zaplanowałem sobie plan z 3 treningami w tygodniu. Forma stopniowo rosła, choć nie tak, jakbym sobie tego życzył. Półtora miesiąca przed startem dopadła mnie jakaś infekcja i na 2 tygodnie byłem wyłączony z biegania. Test generalny zrobiłem 3 tygodnie przed startem – przebiegłem 30km wolnym tempem. Test wypadł żałośnie. Od dwudziestego kilometra powolny bieg przeplatałem marszem, kryzys energetyczny zmusił mnie do przerwy na czekoladę, trening trwał 3,5h. Po tym poważnie zastnawiałem się, czy w ogóle warto podejmować próbę startu.

Muszę jeszcze wspomnieć o żelach energetycznych – wiedziałem, że z moim przygotowaniem i w tych warunkach bez żeli będzie ciężko. Ponad dwa miesiące przeszukiwałem sklepy sportowe w Bangkoku i nie znalazłem NIC z tych rzeczy! Żadnych batonów, żadnych żeli energetycznych. W ostatniej chwili uratowała mnie Amerykanka z pracy, która przyniosła mi 2 PowerGele. Kolejne dwa dokupiłem przed samym startem.

Przed maratonem

Pakiety startowe odbierało się w piątek i sobotę (start był w niedzielę). Szybko odnalazłem się na liście startowej i odebrałem swój pakiet:
– numer startowy i chip,
– koszulka maratonu,
– 2 maści, rozgrzawającą i przeciwbólową,
– medal (czyli nie tak jak u nas, dopiero na mecie 🙂 )
– torba/plecak
Przed budynkiem znalazło się kilka stoisk z koszulkami termoaktywnymi, żelami energetycznymi itd. CZasu na oglądanie nie było, szybko do domu, czas spać.

Wszystkie biegi w Bangkoku odbywają się w nocy. Podejrzewam, że miasto nie zezwala na inne godziny ze względu ruch. Zablokowanie tutaj kilku ulic na parę godzin zatkało by miasto kompletnie, a Bangkok i tak jest bardzo zatłoczony. Dlatego Maraton rozpoczynał się o 2 w nocy, półmnaraton o 4, a minimaraton o 5. Takie rozstawienie biegów miało na celu to, by główna część biegaczy znalazła sie na mecie w okolicy godziny 6 rano.

IMG_20131117_014820.jpg
Kilkanaście minut przed startem (ok 1:45 w nocy 🙂 )

Na miejscu startu pojawiłem się po 1 w nocy. Wielkiego tłumu nie było, kibiców prawie w ogóle. Raczej cicho, spokojnie. Spodziewałem się, że około połowa startujących będzie spoza Azji, a okazało się, że Azjaci stanowili ponad 90% zawodników.

Maraton

10 minut przed startem ustawiłem się na miejscu i czekałem na sygnał startowy. Nadal raczej cicho, bez większego zamieszania dookoła. W końcu głośne odliczanie: saam, soong, nung… i… poszły konie po betonie! Oczywiście poszły konie z pierwszych rzędów, ja linię startu przekroczyłem po prawie 2 minutach 🙂

O trasię mogę napisać tyle, że była nudna. Nudniejsza niż Krakowski wybieg na Nową Hutę. 75% trasy wiodło prostą estakadą na przedmieścia Bangkoku i z powrotem. Wygodny bieg zaczął się dla mnie po 4-5km, gdy zrobiło się trochę miejsca. Starałem się trzymać ambicje na wodzy i biec spokojnie. Obawaiałem się odwodnienia. Wszystkie treningi do tej pory kończyły się dużym ubytkiem wody z organizmu i tym razem nie mogłem do tego dopuścić. Stanowiska z wodą były co 2km (izotony pojawiały sie na dopiero za połową dystansu). Punktów z jedzniem było mało – ja zanotowałem tylko jedno stanowisko z bananami i jedno z arbuzami.

Gdy zbliżałem się do końca, robiło się już jasno. Kilkadziesiąt metrów przed metą usłyszałem w głośnikach głos mówiący po angielsku: “… and now runner from Poland! Mister …Ty..mo….te…us!!!”

Udało się 🙂 Szybkie spojrzenie na zegar: 4h 16min. To przynajmniej o 20 minut lepiej niż się spodziewałem. Zostaję odseparowany od zawodników kończących półmaraton. Dostaję koszulkę z napisem “FINISHER”. Bufet po biegu zapewnia McDonald który daje każdemu po kilka kanapek 😀

IMG_20131117_064205.jpg
Jak człowiek się zmęczy to czuje, że żyje 🙂

Po biegu

Mija trzeci dzień, zakwasy powoli mijają, choć otarcia na nogach nadal przeszkadzają w normalnym chodzeniu przez co zwracam na siebie uwagę. Tajowie w pracy wywiesili moje zdjęcie z medalem na ścianie i deklarują przyłączenie się do mnie, jeśli jeszcze w czyms wystartuję.

Wynik netto to 4h 14m i 16s. Dało mi to 30-te miejsce w kategori (M18-29) i 389 w klasyfikacji ogólnej, na około 1900 startujących. Natomiast gdyby była klasyfikacja Polaków, zająłbym drugie miejsce!

Podsumowując maraton: ogólnie bieg nie powala. Owszem, oceniając ten bieg trzeba zachować dystans, bo to Azja, a nie Europa. Ale mimo wszystko trasa wiodąca estakadą w środku nocy to nie jest najciekawsze rozwiązanie. Atmosfera wokół biegu również nie była porównywalna do naszych imprez. Może to przez te poranne godziny? Mam też kilka zastrzeżeń do informacyjnej i marketingowej strony tego wydarzenia – strona internetowa jest nieaktualna i ciężko się po niej porusza, w mieście niewiele mówiło się o maratonie, praktycznie nikt nie wiedział,  że coś takiego się zbliża. Subiektywnie jednak Bangkok Maraton uważam za ważny punkt w mojej podróży. Jestem teraz mieszkańcem Bangkoku i uczestnistwo w wielkiej imprezie biegowej w tym mieście to dla mnie przyjemność.

Warto było. Bangkok Marathon “RUN FOR A REASON” – odhaczone 🙂

IMG_20131117_065959.jpg

 

IMG_20131117_065002.jpg
Szczurburger po biegu

 IMG_20131117_065421.jpg  IMG_9845.jpg IMG_9841.jpg

10 thoughts on “<!--:en-->Run for a reason – Bangkok Maraton<!--:--><!--:pl-->Run for a reason – Bangkok Maraton<!--:-->”

  1. super, wielkie gratulacje i słowa podziwu, klimat faktycznie jest masakryczny na bieganie, ale to wiedzą tylko ci którzy tego doświadczyli bo słowa raczej nie są w stanie tego opisać 🙂

    ps: dodawaj więcej zdjęć z podróży 🙂

  2. Gratuluje Panie Sąsiedzie 🙂 A kiedy pobiegniesz do Szkaradowa ?:)
    No i w końcu coś napisałeś !!! Częściej proszę !

  3. Gratuluję ! 😀 Trzeba mieć naprawdę dobrą kondycję na takie biegi, dlatego ja co najwyżej ze sportów “uprawiam” szachy albo “e-sport” 😉
    Poza tym w końcu coś zamieściłeś na swojej stronie, bo już myślałem że strona “umarła” ;D

  4. No nareszcie coś przeczytałem! I to taką wiadomość! Tymon! Gratulacje! Trzymam kciuki za kolejne Maratony! … może teraz czas na Nową Zelandię… ? 🙂 Super! Zachwyt miesza mi się z podziwem Twoich możliwości!

  5. co taki słaby czas?!?!?! Na półmaratonie 1:26 a tu 4:14?! Tymek bierz się do roboty!

    Nie mniej jednak gratulacja, maraton to zawsze szacunek 🙂
    Pozdr z Polski!

    1. Heh, kiedy to bylo? 😀

      Jak na razie nie wznowiłem treningów, ale myślę, że jeszcze pobiegam i coś w okolicy przebiegne. Kuala Lumpur i Singapur są przecież o rzut beretem stąd ;]

      1. myślę, że dla Ciebie 90% globu jest o rzut beretem 😉
        trzymam kciuki Mistrzu! Jeszcze raz gratulacje!

        Pozdr!
        Łukasz

Leave a Reply to Łukasz S. Cancel Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

Strona o podrozach, podrozowaniu. Podroze budzetowe. Tanie podrozowanie. Autostop o podrozowanie autostopem. Artykuly, relacje, zdjecia, porady, informacje praktyczne.
Ciekawe artykyly o podrozach i podrozowaniu. Informacje o: Gruzja, Azerbejdzan, Chiny, Kazachstan, Wietnam, Laos, Tajlandia, Hong Kong, Kambodza, Filipiny.
Dojazdy, ceny, wskazowki, relacje, wspomnienia, opowiadania. Podroze po swiecie. Azja, Azja centralna, Azja poludniowo-wschodnia

Scroll to Top