Trekking po Yunnanie przypadkowo zaprowadził mnie na pola herbaty. A że trafiłem w okolice miasta Puer, bylem w samym centrum jej uprawy.
Herbata jest bardzo mocno związana z chińska kulturą. Pije się jej dużo i wszędzie. Chińczyk podróżujący pociągiem czy autobusem, będący w samochodzie w drodze do pracy ma przy sobie charakterystyczny kubek, w którym trzyma herbatę. Wodę łatwo można uzupełnić w wielu miejscach, bez żadnej opłaty.
Na początku trochę mnie dziwiło, ze herbata tutaj jest słaba. Ale wynikało to pewnie w dużej mierze z kontrastu z tym, do czego przyzwyczaiły mnie kraje muzułmańskie, gdzie pije się bardzo mocne herbaty, zazwyczaj ciemne. Tutaj natomiast – głównie zielone, nie aż tak intensywne. Inna sprawa, ze herbatę pijałem głównie w ulicznych barach, gdzie dodaje się ją za darmo do posiłku.
Już dojeżdżając do Puer wszędzie dookoła widać było pola herbaty osadzone na górskich zboczach. Podczas trekkingu, gdy znalazłem się trochę bliżej pól, wszedłem pomiędzy krzaki herbaty i próbowałem porozmawiać z ludźmi, którzy zbierali ja do koszyków.
Gdy jakoś udało mi się spytać, czy te krzaki to rzeczywiście herbata, Chińczycy zaczęli przytakiwać i abym mógł sprawdzić, że jest to rzeczywiście herbata – kazali wziąć liść do buzi, pogryźć, a następnie popić wodą. Wziąłem, pogryzłem, popiłem – faktycznie, cierpki smak zielonej herbaty 😉 Rosnąca tam herbata to, jak mówili, herbata Puer.
Próba zaparzenia swieżej herbaty
Trzy lata temu, bądąc w Gruzji z Jankesem, próbowaliśmy odnaleźć słynne herbaciane pola w okolicy Batumi. Plan był taki, by zobaczyć, jak smakuje herbata zaparzona ze swieżo zerwanych liści. Niestety, stamtąd herbata zniknęła niedługo po upadku związku radzieckiego. Spróbować świeżej herbaty mogłem jednak tutaj, w Yunnanie. Od rolników dostałem kilka garści świeżych liści, które wieczorem, gdy już rozbiłem namiot, spróbowałem zaparzyć.
Może zrobiłem coś nie tak, może dałem za mało herbaty, bo po zaparzeniu kilku liści woda nabrała niewiele smaku. Pomyślałem, że może swieża herbata wymaga dłuższego parzenia – zagotowałem wiec wodę jeszcze raz, dodałem trochę więcej liści, gotowałem minutę i poczekałem jeszcze 5 kolejnych. Po tym herbata nabrała właściwego smaku. Ciężko opisać, ale była naprawdę dobra i intensywna 😉
Mistrz Ceremonii
Będąc w Ning’er u Doktora He trafiłem do małego sklepiku z herbatą prowadzonego przez Mistrza. Tytuł nadałem mu ja, ale wszystko stwarzało takie wrażanie. Sklepik wypełniony był nie tylko różnymi rodzajami herbaty, ale też wszelkimi akcesoriami do jej przygotowywania i serwowania. Ściany zdobiły zdjęcia Mistrza z różnymi “szychami”, władzami prowincji (to już jest dla Chińczyka wielki zaszczyt), z głowami klasztorów buddyjskich, z konferencji poświęconych herbacie. Na wszystkich zdjęciach Mistrz wyglądał mniej więcej tak, jak teraz w swoim sklepie.
Zostałem poczęstowany przez niego herbatą. Zasiadłem, wraz żoną Doktora He przy drewnianym stole. Mistrz usiadł po drugiej stronie. Przed nim stały wszystkie instrumenty potrzebne do poprawnego podawania herbaty. Czajniki z wrzątkiem, nie tylko do zaparzania herbaty, ale też do oczyszczenia naczyń, kilak czajniczków, sitek i innych zbiorniczków, których używał w odpowiedniej kolejności by poprawnie przygotować herbatę. Mi podano 2 rodzaje – czerwoną z Puer i tradycyjną zieloną. Cały czas miałem przed sobą 2 małe kubeczki, które Mistrz nieustannie dopełniał, gdy tylko coś upiłem.
Może to specyficzna atmosfera miejsca, a może to ta ceremonia dawała efekty, ale kosztowanie tej herbaty było czystą przyjemnością.
Z herbatą nie miałam do czynienia, ale mogę Ci powiedzieć, jak to jest z herbatą miętową. Mięta prosto z krzaczka da się zaparzyć, smakuje troszkę miętowo, ale duża część smaku to smak świeżego zielska (świeżej rośliny, nie trawy :P). Dopiero po ususzeniu, jak listki się skurczą i zbrązowieją, to herbatka miętowa smakuje jak należy. Prawdopodobnie proces suszenia liści ma duży wpływ na smak. Wypij nasze zdrowie 🙂
czytam sobie i popijam herbata.. liptonem..