Wychwalane i trochę tłoczne El Nido, czy raczej trudnodostępny, ale za to cichy i spokojny Port Barton? Po krótkim namyśle zrezygnowaliśmy z ( na pewno wartego zobaczenia) El Nido. Nasz wybór padł na to drugie – Port Barton. Wizytę tam wykorzystaliśmy na to, na co miałem od bardzo dawna ochotę – na pobyt na bezludnej wyspie.
Port Barton
Dojazd tutaj to w zasadzie (poza wynajęciem samochodu i tym podobnych) tylko jeden jeepney kursujący z Puerto Princesa. Połowa drogi prowadzi przez wielki, tropikalny las. Ponieważ nie jest utwardzona, często ulewne deszcze powodują odcięcie Port Barton od reszty wyspy na kilka dni (pozostaje tylko transport morski). Wybraliśmy jeepney’a, który podczas drogi zafundował nam troche emocji.
Azja vs Europa
Jak łatwo się domyślić, emocje polegały na tym, że jeepney się psuł. Psuł się kilka razy po drodze, ale zazwyczaj trwało to chwilę i jechaliśmy dalej. Do tego dochodziły trzy postoje po drodze na dolanie wody do chłodnicy i chłodzenie silnika. I tak, małymi kroczkami posuwaliśmy się do przodu, aż w końcu, całkiem oczekiwanie, Neutralizer padł. Po uprzednim głośnym walnięciu gdzieś pod spodem i serii zgrzytów.
Neutralizer stanął pośród lasu, na polnej drodze. Ten moment to dla nas możliwość porównania azjatyckiego podejścia z europejskim. Bo oto naprzeciwko nicnierobiących sobie z tego uśmiechniętych filipińczyków kręciła się trójka ze Szwecji – ojciec z dwiema dwudziestoparoletnimi córeczkami, które warczały i strzelały fochami na wszytsko dookoła. Ojciec tłumaczył później, trochę zrezygnowany, że najpierw dostało mu się za to, że jadą tam, gdzie nie ma internetu, później, że jadą brudnym jeepneyem, a na koniec, oczywiscie, że ten brudny jeepney mial czelność popsuć się wioząc szwedzkie damy na odludzie.
Bezludna Wyspa
Port Barton to malutka miejscowość, raczej z tych sennych i spokojnych. Można tutaj odpocząć i czuć się jak wśród swoich – już drugiego dnia byliśmy serdecznie pozdrawiani przez tych, kórych widzieliśmy dzień wcześniej, a do tego ciągle poznawaliśmy nowych. Tu wystarczy zamienić z kimś jedno słowo i już jest się uznawanym za znajomego.
Do naszej wysepki płynęliśmy ponad pół godziny. Wysepka okazała się bardzo mała – na obejście jej dookoła wystarczało 15-20 minut. Mieliśmy, co chcieliśmy – czystą jak łza wodę, biały piasek i palmy kokosowe nad głowami 🙂 Zabraliśmy ze sobą maski do nurkowania, więc i rafy leżące 15 metrów od brzegu czekały na nasze odkrycie.
I tak się zaczął nasz 3 dniowy pobyt na wysepce. Na śniadanie – sok z kokosa i pieczona dzien wczesniej ryba z ryżem. Na obiad i kolację – nowoupieczona ryba (tuńczyki i barakudy – te drugie naprawdę świetne). Do tego mieliśmy szczęście, bo przepływający obok Kapitan dostarczył nam nowy garnek ryżu i jakieś warzywa.
Nasza rafa okazała się fantastyczna. byłą naprawdę kawałek od brzegu, pełna kolorowych koralowców, rybek o wszystkich kolorach tęczy i muszli. Ciepła i czysta woda sprawiała, że można było godzinami wisieć nad rafą i obserwować jej życie. Reszta czasu to “a, pójdę sobie popływac”, “podaj maskę, ide nurkować” albo “skocz po kokosa!”. Leżenie na piasku, leżenie w wodzie, spacer wzdłuż brzegu, oglądanie dziesiątek krabów biegających po plaży… długo by wymieniać ;]
Na wyspie byliśmy prawie sami. Prawie, bo dwukrotnie przypływaly łodki z kilkoma turystami, by coś przekąsić na naszej wysepce. Ale byli kawałek od nas, a ich pobyt nie trwał długo i po chwili znów byliśmy sami. Nasza wyspeka była strzałem w dziesiątkę!
I mała animacja jednej z moich aktywności:
Ale zazdroszczę tej bezludnej wyspy. Szczególnie dzisiaj, jak patrzę za okno, a tu deszcz, deszcz, deszcz. Piękne te plaże… Ajj, ale może też znajdę na Filipinach taką wyspę jak Wy, w Tajlandii się nie udało;) Dzięki za inspirację!
Pozdrawiam!
Mam wrażenie, ze na Filipinach stosunkowo łatwo znaleźć coś takiego, wystarczy popytać na miejscu 🙂 Zatem powodzenia i przyjemności! 🙂
świetna sprawa z tą bezludną wyspą !
Możesz zdradzić gdzie tam spaliście ?
Mieliście jakiś namiot ?
Pozdrawiam
Sorry za późną odpowiedź…
Cały czas miałem ze sobą namiot. Na wyspie najwygodniejszym miejsce do rozłożenia namiotu okazała się mała wiata – to było jedyne w miarę stabilne i płaskie miejsce 🙂 Samo spanie w namiocie to jednak był koszmar – gorąco, duszno, a jak tylko otworzyło się namiot od razu wsypywała się do środka banda insektów…
Pozdrawiam! 🙂
Witam:) Czy za taki pobyt na bezpudnej wypie trzeba zapłacić dodatkowo? Czy tylko za sam transport? pozdrawiam
hej jak nazywa sie ta wysepka
Cześć,
ciężko powiedzieć, ale patrząc na mapę to to mogła być ta wyspa lub ta. Ale myślę, że w okolicy jets wiele innych, wystarczy pogadać w Port Barton, a wszystko da się załatwić 🙂